Technika

Komunikacja międzyplanetarna – fantazja czy rzeczywistość

By pokonać tę potęgę, musielibyśmy rzucić piłkę z taką siłą, by prędkość jej wynosiła 11.2 km/sek., to znaczy więcej niż 40 000 km na godzinę. Bagatela! Cóż wobec tej liczby znaczą rekordy samolotowe, dobijające się z trudem do prędkości dźwięku (niewiele ponad 1000 km na godzinę; dokładniej — 340 m na sekundę przy 15°C). A jednak jeśli chcemy myśleć o podróżach w przestrzeniach świata, musimy rozporządzać co najmniej taką prędkością, którą bym nazwał prędkością oderwania się. Ponieważ siła przyciągania Ziemi słabnie wraz z odległością, im wyżej będziemy się wznosili, tym mniejsza prędkość będzie potrzebna dla utrzymania ruchu rakiety. Na wysokości około 6400 km, siła przyciągania będzie wynosiła już tylko jedną czwartą siły na powierzchni Ziemi; na wysokości ponad 1,5 miliona km. zaledwie 1/55 000 itd.

Ile trzeba energii aby uzyskać tę fantastyczną prędkość, powiedzmy dla 1 kg masy? Blisko 6,5 miliona kilogramo-metrów! A co to oznacza, stanie się jasne, gdy dodam, że 1 kg (nitrogliceryny daje przy wybuchu energię 10 razy mniejszą! I inne, silniejsze środki wybuchowe, są również bardzo dalekie od tego, żeby móc wyzwolić choćby własną masę od grawitacji ziemskiej, a co dopiero jeszcze unosić z sobą rakietę, sprzęt i ludzi.

Niemcy osiągali dla swej V-2, ważącej — przy wystrzale — 12 ton (a więc tyle co naładowany wagon towarowy) — prędkość 5000 km/godz. przy pomocy spalania alkoholu w obecności ciekłego powietrza. Amerykanie robią próby z lepszymi rezultatami, posługując się ciekłym wodorem.

Prawdziwe jednak rozwiązanie dała nam w ręce energia atomowa. Od tej chwili ostatnia poważna przeszkoda została usunięta.

Nie bawiąc się w szczegóły, powiem od razu, że energia atomowa 1 grama uranu wystarczy nie tylko na ucieczkę poza sferę Ziemi tego jednego grama, ale w dodatku jeszcze i 1 tony obciążenia.

Jest to więc, jak widzicie, zmiana w sytuacji całkiem rewolucyjna. Kilkanaście gramów uranu wystarczy całkowicie na uwolnienie rakiety międzyplanetarnej z uścisku Ziemi. Kilkanaście gramów! Odpada zatem zmora wszystkich ideologów i konstruktorów oraz amatorów podróży gwiezdnych, zmora ciężaru paliwa. Dla przykładu dodam, że V-2, ważąca 12 ton, miała w tym blisko 8 ton paliwa. W rakietach międzyplanetarnych ten stosunek wypadał katastrofalnie. Energia atomowa trudność tę likwiduje. Wystarczy by znalazło się w rakiecie miejsce wielkości pudełka od zapałek.

Za jednym zamachem znaleźliśmy energię dość potężną i wytworzoną ze śmiesznie małej ilości materii.

Pozostała jednak przeszkoda: rakieta międzyplanetarna to nie bomba atomowa, należy wyzwalanie energii atomowej stopniować, by stała się siłą napędową, nie pozwolić na wybuch jednorazowy i całkowity, który by unicestwił — rzecz prosta — i rakietę i pasażerów i co nie co z otoczenia. A właśnie tego jeszcze nie potrafimy w stopniu dostatecznym, jakkolwiek znamy przecież stosy atomowe, które są właśnie niczym innym — jak motorami energii atomowej, hamującymi lawinowy rozpad jąder atomowych. Jeszcze, ale to .,jeszcze“ oznacza już niewiele i czas niezbyt odległy, bo przeszkody, które pozostały do przełamania, są już tylko natury technicznej.

KŁOPOTY I NIEBEZPIECZEŃSTWA PODRÓŻY

No więc wreszcie jedziemy na ten Księżyc! Na Księżyc dlatego, że jest najbliżej. Odległość właściwie śmiesznie mała (384 000 km). Śmiesznie z punktu widzenia astronomicznego, bo gdybyśmy mogli polecieć nań samolotem (z prędkością pasażerskiego samolotu), potrzebowalibyśmy na odbycie tej maleńkiej podróży (bez wytchnienia i przerwy, dzień i noc) około 6 tygodni (ale nowoczesnym samolotem odrzutowym, tylko 16 dni). Rakietą międzyplanetarną będziemy lecieć jedynie 7 godzin, a może i mniej!!! Tą samą rakietą i z tą samą prędkością lecielibyśmy na najbliższą nam planetę Wenus okrągło miesiąc, ale na Neptun podróż trwałaby już nieco dłużej bo więcej niż… 8 lat!!! Muszę Wam, przed podróżą, wyjaśnić trudności i niebezpieczeństwa wycieczek kosmicznych, bowiem M.A.T. (to znaczy Międzyplanetarna Agencja Turystyczna) nie bierze żadnej odpowiedzialności za Wasz los. Robicie to na własne ryzyko.