Polityka

Natarcie na prawo do suwerenności narodów

Dla uzasadnienia legalności agresji, która wyrasta z polityki imperializmu, rozpoczęto na Zachodzie natarcie na zasady wyroku norymberskiego i zatwierdzające go uchwały Organizacji Narodów Zjednoczonych.

Śladem hitlerowskiego profesora Jahreissa takie znakomitości jurysprudencji anglosaskiej jak Finch, Stowell, Schwarzenberger, Schick oraz szereg innych podjęły się daremnego zresztą trudu wykazania, że zbrodnie przeciw pokojowi i ludzkości nie są pojęciami z dziedziny prawa, ale polityki i że wyrok na zbrodniarzy wojennych nie był wyrazem sprawiedliwości, ale przemocy zwycięzców nad zwyciężonymi. A francuski kolaboracjonista Bardeche, człowiek reżimu Vichy, prześcignął niewątpliwie swoich mistrzów anglosaskich, uznając wręcz, że zakaz i karalność wojny napastniczej są tylko wymysłem bolszewizmu. Przypomina to w zupełności twierdzenie Hitlera i Goebbelsa o stanie wojny, jako stanie naturalnym ludzkości, w którym człowiek dopiero może rozwinąć swoje zdolności i działać według swoich przyrodzonych instynktów…

Francuski apologeta amerykańskiego „Imperium Światowego“, Lucien Maurice, całkowicie podpisując się pod tezami Goebbelsa twierdzi, że: „Wojna — to gest pisklęcia rozłupującego swą skorupę po to, by mogło rozpocząć nowe życie.“

Cel tego rodzaju twierdzeń jest jasny: podżegaczy do nowej agresji uwolnić od ewentualnego strachu, który rzuciły na nich szubienice, na których zawiśli Goering i jego towarzysze.

Nie sposób jednak tak prosto rozprawić się z zasadą suwerennych praw poszczególnych narodów, a więc i zasadą nieingerencji w ich wewnętrzne stosunki państwowe. Przeciwstawienie niepodległości przesłanek tylko politycznych nie mogłoby osiągnąć celu, albowiem narody zbyt kochają swoją wolność. Dlatego teoretycy imperializmu czuli się zmuszeni dla uzasadnienia krucjaty przeciw wolności narodów sięgnąć po argumenty natury „ideowej“. Na miejsce koncepcji państwa wysunęli więc koncepcję wspólnoty państw, mającej podlegać jednemu rządowi światowemu, za którego powstaniem przemawia według nich rzekomo bieg rozwoju historycznego i potrzeba obrony cywilizacji zachodniej przed urojonym niebezpieczeństwem. Gdy więc socjalizm, na podstawie analizy praw rządzących procesem rozwoju społecznego, mówi o zamieraniu w dalszej perspektywie funkcji państwowych i organizacji państwowej w warunkach powszechności ustroju komunistycznego, doktryna burżuazyjna, nie będąc w stanie obronić kapitalizmu w ramach poszczególnych państw narodowych, wysuwa koncepcję jednego światowego państwa kapitalistycznego, które ma być szczytowym osiągnięciem na drodze rozwoju społeczeństw.

Autorom tej próby wydaje się przy tym, że będzie ona miała tym więcej szans, im więcej dla ukrycia swoich celów czerpać będą z terminologii zbliżonej do tej, którą tak zrozumiałą uczynił masom ludowym socjalizm. I tu także tkwi niewątpliwie jedno z istotnych źródeł dzisiejszej mody na kosmopolityzm.

W referacie o „Zadaniach Partii w walce o pokój“, wygłoszonym 20.IV.1949 r. na plenum KC PZPR, Prezydent Bierut poddał gruntownej analizie drogę rozwoju polityki państw kapitalistycznych od fazy koalicji ze Związkiem Radzieckim do obecnego etapu bezpośredniego przejścia na pozycje przygotowania nowej a-gresji. Prezydent Bierut w dobitny sposób uwypuklił narastanie światowego kryzysu ustroju kapitalistycznego, rzutowanie polityki ekonomicznej monopoli na płaszczyznę polityki zagranicznej państw imperialistycznych i proces wasalizacji wszystkich innych państw kapitalistycznych przez najsilniejszy, amerykański ośrodek kapitału monopolistycznego w poszukiwaniu na drodze zbrojnego konfliktu wyjścia z impasu bezustannie piętrzących się trudności i sprzeczności wewnętrznych. Prezydent Bierut wskazał także, jak „równocześnie prowadzi się rozległą krecią robotę przeciwko idei suwerenności państwowej“, która ma być źródłem wszelkich klęsk. To wszystko ma stanowić nadbudowę ideologiczną paktu atlantyckiego i zarazem przygrywkę do przygotowań wojennych przeciw Związkowi Radzieckiemu i krajom demokracji ludowej. Do najgorliwszych kosmopolitów nowego autoramentu a równocześnie piewców nowej wojny zaliczyć należy niewątpliwie profesora uniwersytetu nowojorskiego M. J. Burnhama“.