Różne

Co by było gdyby nie było wszechświata?

Człowiek potrzebujący na dostatnie wyżywienie 2 milionów kalorii rocznie, karmiąc się w ten sposób własnym ciałem, traciłby na wadze w ciągu stuletniego żywota 25 miligramów. Co za perspektywy!

Powracamy do zagadnienia słonecznego: czyim ostatecznie kosztem odżywia się Słońce? Pozornie własnym. Ale energia, którą czerpie z własnych wnętrzności, zawdzięcza swą obfitość, wielkości Wszechświata. Gdyby nie on, Słońce zdane by było na przygodną łaskę spadających bolidów.

Gdyby nie było Wszechświata…

Tu dajmy unieść się fantazji i rozpatrzmy skutki tego niepożądanego faktu. Wszechświata nie ma, istnieje jedynie nasz układ planetarny, zawieszony w przestrzeni. Już sam ten stan jest problematyczny. Zdaniem Einsteina istnienie zmiennej siły odśrodkowej na powierzchni Ziemi, zanikającej ku biegunom, nie świadczy o tym, że Ziemia wiruje, ale (jako, że każdy ruch jest względny) że wiruje względem mas całego Wszechświata. I gdyby Ziemia była w spoczynku, (jak to twierdzili starożytni), a Wszechświat obracał się raz na dobę dokoła osi, przechodzącej przez oś ziemską, siła odśrodkowa objawiałaby się w identyczny sposób. Z tego wynika, ze, gdyby Wszechświata nie było, pojęcie względnego obrotu straciłoby sens, za czym zniknęłaby i siła odśrodkowa. Powstałby potop. Wody oceanów równikowych rozlałyby się na północ i południe, pozostawiając wysepki, utworzone ze szczytów najwyższych gór. Wskutek braku siły odśrodkowej planety wraz z Ziemią posterowałyby ku Słońcu.

Lecz przypuśćmy, że Einstein się myli. I w tym wypadku horoskop nie wiele się przejaśni. Brak Wszechświata zmniejszy prędkość światła w pobliżu Ziemi do 30 km/’sek., co zmniejszy energię promieniowania Słońca 100 milionów razy. Słońce widziane z Ziemi będzie się przedstawiało, jako mizerna gwiazdka, niezdolna utrzymać życia na naszym padole.

Jesteśmy w krainie fantazji, przypuśćmy więc, że człowiekowi uda się wytworzyć sztuczne Słońce, by w jego promieniach podtrzymać swe istnienie. Niestety. Prędkość światła wchodzi do wielu wzorów fizycznych, a 10 000-krotne jej zmniejszenie wznieci pożałowania godne zamieszanie, zwłaszcza w dziedzinie elektryczności. I tak nabój elektronu, owej podstawowej cegiełki materii, zmniejszyłby się 10 tysięcy razy, a natężenie prądu elektrycznego stałoby się 100 milionów razy słabsze od tego, jakie dziś wytwarzamy w identycznych warunkach. Jeśli by nasze zmysły pozostały niezmienione, obecne fale świetlne, wskutek nadmiernego wydłużenia, przestałyby być widoczne, przybrawszy długość fal radiowych, natomiast pole widzenia zajęłyby ultrakrótkie fale gamma, o ile by takie istniały. Niepodobna przewidzieć, w jakim kierunku wpłynęłoby zniknięcie Wszechświata na ustrój nerwowy człowieka, tak ściśle związany z elektrycznością, na jego charakter, temperament itp.

Na pozór nic by się nie zmieniło. Zniknęłoby kilka tysięcy niepozornych światełek (poza trylionami innych, których ubytek uszedłby naszej uwagi), gwiazd, uważanych powszechnie za mniej lub więcej udaną dekorację bezksiężycowych nocy, a którym zawdzięczamy… wszystko i jeszcze jedno. Stanowisko samotnej gwiazdy bez oparcia o Wszechświat przypomina żywo odludka, żyjącego poza obrębem środowiska, które go otacza. Samotnik zatraca wszelką wartość. Nie jest ani zły ani dobry, podły ni szlachetny.

Jak Słońce czerpie swą moc i energię z istnienia całego Wszechświata, z którym je łączą tajemne nici grawitacji, tak człowiek całą swą wartość zawdzięcza nie sobie, lecz węzłom, jakie go łączą z całym społeczeństwem. Bez niego jest niczym.