Różne

Podwójne narodziny człowieka

Wiąże się z tym sprawa druga. Od wieków ludzie żyli w małych kręgach społecznych. Granice ojczyzn były szczupłe, kontakty ze światem utrudnione i rzadkie. Nawet w imperiach starożytnych styl życia pozostawał partykularny. Ale powoli człowiek, który niegdyś był tylko obywatelem swego klanu, swego miasta – ojczyzny, stawał się obywatelem wielkiego państwa i wreszcie staje się obywatelem świata. Doba dzisiejsza jest okresem, w którym poczyna się dokonywać z całą wyrazistością to przekształcenie ze skali państw, narodów, w skalę ogólnoświatową. Już dziś mówią niektórzy o kopernikańskim przewrocie w życiu politycznym, który ma na tym polegać, iż w miejsce teorii upatrujących we własnym państwie słońca, wokół którego krążyć powinny wszystkie inne państwa, stają teorie przekonywujące, iż wszystkie państwa powinny zgodnie krążyć wokół wspólnego centralnego ośrodka, jakim jest wspólne dobro ludzkości. Świat nie jest jeszcze jednością, ale się nią staje na naszych oczach, chociaż nie jesteśmy do tego moralnie i intelektualnie przygotowani, ponieważ wychowani jesteśmy przez wieki historii, w której panowały tendencje imperialistyczne i nacjonalistyczne oraz ponieważ tendencje te i dziś jeszcze wyrastają z kapitalistycznego podłoża. Tendencje te nie będą mogły odmienić biegu ewolucji gospodarczej i technicznej, scalającej życie ludzkie na całej ziemi, ale mogą być — i są rzeczywiście — źródłem wielu niepokojów, zamieszek, walk. I dlatego jest ważną i pilną sprawą, by młode pokolenie zdawało sobie sprawę, od jakich czynników zależą możliwości zjednoczenia świata i co temu zjednoczeniu stoi na przeszkodzie; by uzyskiwało umiejętność myślenia w kategoriach światowych, by uczyło się obywatelstwa świata.

Od wieków ludzkość żyła w nierównościach społecznych. Kategorie elitaryzmu i kastowości zostały zaszczepione głęboko w umysłach ludzkich. Szukanie różnic i tytułów wyższości, zawiści i odgraniczenia, wyszukiwanie usprawiedliwień do odmawiania innym tego, z czego się samemu korzystało — wszystko to żłobiło w określony sposób moralną i umysłową postawę człowieka. Przekształcenie tej postawy wymaga długotrwałej pracy wychowawczej. Tylko w zasadzie człowiek współczesny gotów jest uznawać ideę równości. W konkretnej praktycznej realizacji porzuca ją aż nazbyt łatwo, pozostając nadal wierny tradycyjnym przekonaniom, przybieranym niejednokrotnie w nowe szaty. Uroki wyższości są — jak wiemy — nie mniejszą pokusą dla inteligencji, niż były kiedyś dla arystokracji. Wyższość burżuazyjnego typu życia nierzadko promieniowała szkodliwie na proletariat. Zwyciężyć te pokusy, odsłonić łatwe zakłamania, wyciągnąć z idei równości jej konkretne, dzisiejsze konsekwencje, uznać je chętnie, otwarcie — oto czego powinniśmy pragnąć, by w młodym pokoleniu było spełnione.

Wreszcie nowością naszej epoki jest coraz bardziej rosnąca rola nauki i techniki. Przez wieki ludzie żyli w „zastanym“ święcie z łaski przyrody. Od wieków budują swe własne królestwo w bycie, wsparte na wiedzy i pracy, uniezależniające się coraz bardziej od kaprysów i skąpstwa przyrody. W ostatnich dziesięcioleciach osiągnęliśmy niebywałe postępy na tej drodze. Ale nasza postawa umysłowa i moralna nie została przekształcona odpowiednio. Wciąż jeszcze tkwimy w przywiązaniu do wielu wyobrażeń magicznych. Wciąż jeszcze posługujemy się techniką jak barbarzyńcy. Trzeba wychować ludzi by umieli się posługiwać myślą i narzędziem skutecznie i z korzyścią społeczną.

POSTAWA PROSPEKTYWNA

Jeśli wychowawcy mają dziś spełnić dobrze zadanie przysposobienia młodego pokolenia do życia społecznego, powinni umieć zająć postawę zwróconą twarzą do przyszłości. Bowiem życie, w którym ich wychowankowie jako ludzie dojrzali będą brać udział, nie będzie powtórzeniem przeszłości, ani nawet nie będzie powtórzeniem teraźniejszości. Człowiek, dostosowany do wymagań dnia wczorajszego i dnia dzisiejszego, nie potrafi dać sobie rady w tych nowych warunkach, w których się znajdzie i nie potrafi podołać tym nowym zadaniom, które przed nim staną.

I oto jest najaktualniejsza a zarazem najtrudniejsza sprawa wychowania w naszej dobie: cała wielowiekowa historia wychowania, większość pedagogicznych teorii, przekazywane w zawodzie nauczycielskim rutyna i nawyki, konserwatywne upodobania właściwe przeciętnie ludziom — wszystko to umacnia i broni tej postawy retrospektywnej, którą wychowawcy zawsze zajmowali. Któż nie jest w gruncie rzeczy przekonany, iż wychowywać znaczy to zaszczepiać przeszłość na nowych pędach życia, że znaczy to przekazywać i dziedziczyć? I że w ten sposób najlepiej przygotowuje się do przyszłości? A jednak przekonania te były słuszne tylko w tych dawnych warunkach, w których dzień jutrzejszy niewiele się różnił od dnia wczorajszego i w których dlatego przeszłość mogła być drogą w przyszłość. Dziś wychowanie dla przyszłości, która będzie nowa i bez precedensów, powinno być bezpośrednio i wyraźnie zwrócone ku zadaniom, które wyrastają.

Ale takie postawienie sprawy budzi niejednokrotnie wielkie wątpliwości. Wychowywać zaś wedle wymagań tradycji, znaczy to wychowywać wedle znanych i wypróbowanych zasad. Wychowywać zaś wedle wymagań przyszłości, musiałoby to oznaczać kierowanie się czymś nieznanym, przewidywanym i wątpliwym. Im bardziej przyszłość będzie odbiegać od teraźniejszości, tym mniej jest możliwe, aby ją przewidzieć i uczynić osią wychowania. Jeśli zaś przyszłość nie wiele będzie się różniła od teraźniejszości, to wystarczającym do niej przygotowaniem będzie wprowadzenie w przeszłość, z której teraźniejszość wyrosła. Wychowanie dla przyszłości — konkludują przeciwnicy — jest więc albo niemożliwe albo niepotrzebne.