Różne

Rola pracy w procesie przekształcania małpy w człowieka

Przede wszystkim na mocy prawa, które Darwin nazwał prawem korelacji wzrostu. Zgodnie z tym prawem, pewne formy poszczególnych części istoty żywej są stale związane z określonymi formami innych części, zdawałoby się nie pozostających w żadnym związku z pierwszymi. Tak na przykład, wszystkie bez wyjątku zwierzęta, które posiadają czerwone ciałka krwi, bez jądra komórkowego, i u których kość potyliczna połączona jest z pierwszym kręgiem przy pomocy dwóch stawów, posiadają także gruczoły mleczne dla karmienia potomstwa.

U ssaków rozdwojone kopyta z reguły związane są z posiadaniem żołądka przystosowanego do procesu przeżuwania. Zmiany określonych form pociągają za sobą formy innych części ciała, chociaż nie jesteśmy w stanie wytłumaczyć związku między tymi zjawiskami. Zupełnie białe koty o niebieskich oczach są zawsze głuche. Stopniowe doskonalenie się ręki ludzkiej i postępujący w parze z tym rozwój i przystosowanie nogi do pionowego chodu wywarły niewątpliwie, również na podstawie prawa korelacji, wpływ na inne części organizmu. Jednak oddziaływanie tego rodzaju jest jeszcze zbyt mało zbadane i możemy tu tylko ogólnikowo je skonstatować.

Daleko ważniejsze jest bezpośrednie, dające się udowodnić oddziaływanie rozwoju ręki na resztę organizmu. Jak już powiedziano, nasi małpopodobni przodkowie byli zwierzętami uspołecznionymi; zrozumiałe jest, że nie można wywodzić pochodzenia człowieka, tego najbardziej uspołecznionego spośród wszystkich zwierząt, od nieuspołecznionych najbliższych przodków. Poczynające się wraz z rozwojem ręki, wraz z pracą, panowanie człowieka nad przyrodą rozszerzało jego horyzont z każdym kolejnym krokiem naprzód. W przedmiotach przyrody człowiek odkrywał nowe, dotąd nie znane mu właściwości. Z drugiej strony rozwój pracy przyczyniał się z konieczności do ściślejszego zespolenia członków społeczeństwa, gdyż dzięki temu zespoleniu częstsze się stały wypadki wzajemnej pomocy, wspólnej działalności i jaśniejszym się stało poczucie pożytku tej wspólnej działalności dla każdego poszczególnego członka. Krótko mówiąc, kształtujący się ludzie doszli do tego, że zjawiła się wśród nich potrzeba mówienia sobie czegoś. Potrzeba stworzyła sobie organ: nierozwinięta krtań małpy stopniowo, lecz nieustannie przekształcała się do coraz to bardziej rozwiniętej modulacji, usta zaś nauczyły się stopniowo wymawiać jeden za drugim artykułowane dźwięki.

Że takie wytłumaczenie powstania mowy z procesu pracy oraz razem z pracą jest jedynie słuszne, dowodzi porównanie ze zwierzętami. Nawet najbardziej rozwinięte zwierzęta mają sobie do zakomunikowania tak niewiele, że mogą to uczynić bez pomocy artykułowanej mowy. W stanie naturalnym żadne zwierzę nie odczuwa niewygody z tego powodu, że nie umie mówić lub że nie rozumie mowy ludzkiej. Sprawa przedstawia się zupełnie inaczej, gdy zwierzę jest oswojone przez człowieka. Dzięki obcowaniu z ludźmi, pies i koń rozwinęły w sobie ucho tak wrażliwe na mowę artykułowaną, że uczą się z łatwością rozumienia każdego języka w granicach właściwego im kręgu wyobrażeń. Oprócz tego, zwierzęta te osiągnęły zdolność do takich uczuć, jak przywiązanie do człowieka, wdzięczność itd., które poprzednio były im obce. Każdy, kto miał często do czynienia z tymi zwierzętami, nie potrafi raczej oprzeć się przekonaniu, że niemało jest wypadków, gdy zwierzęta te swoją niezdolność do mówienia odczuwają teraz jako brak. Niestety, ich narządy głosowe są na tyle wyspecjalizowane w określonym kierunku, że temu brakowi nie można w żaden sposób zaradzić. Tam jednak, gdzie istnieje odpowiednio ukształtowany organ, niezdolność ta może w pewnej mierze zniknąć. Budowa dzioba ptaków różni się, oczywiście, w zasadniczy sposób od odpowiednich organów człowieka. Niemniej ptaki są zwierzętami, które mogą nauczyć się mówić, papuga zaś, ptak o najwstrętniejszym głosie, mówi najlepiej. I nie należy utrzymywać, że papuga nie rozumie tego, co mówi. Oczywiście, papuga może powtarzać całymi godzinami bez przerwy cały swój zasób słów — powodowana tylko zamiłowaniem do procesu mówienia i do obcowania z ludźmi. Lecz w granicach swego zakresu wyobrażeń papuga może nauczyć się także rozumieć to, co mówi. Nauczcie papugę przekleństw tak, żeby nabrała pojęcia o ich znaczeniu (jest to jedna z głównych rozrywek marynarzy powracających z gorących krajów). Spróbujcie podrażnić ją potem, a niebawem przekonacie się, że papuga umie stosować swe przekleństwa nie mniej trafnie niż berlińska przekupka. Tak samo przedstawia się sprawa, gdy papuga żebrze o łakocie.