Medycyna i biologia

Kość śródszczękowa u zwierząt i ludzi

Nauki przyrodnicze zyskałyby dzięki temu również kilka wskazówek. Ponieważ zasadniczą cechą omawianej kości jest fakt, że tkwią w niej siekacze, zatem odwrotnie, zęby, które się w niej mieszczą, za siekacze uważać należy. Twierdzono wprawdzie dotychczas, że trichechus rasmarus i wielbłąd nie posiadają ich, lecz musiałbym się bardzo mylić, jeśli pierwszemu z nich nie można przypisać czterech, drugiemu zaś dwóch siekaczy.

Tak więc kończę ten krótki szkic życzeniem, by nie spotkał się on z dezaprobatą znawców i miłośników nauk przyrodniczych, mnie zaś dał okazję, dzięki większemu zbliżeniu się do nich, dalsze w tej pięknej dziedzinie, o ile na to pozwolą okoliczności, uczynić postępy…

Gdy z początkiem lat osiemdziesiątych zajmowałem się pod kierownictwem i za zachętą radcy dworu Lodera anatomią, nie przyszło mi jeszcze na myśl zagadnienie metamorfozy roślin; pracowałem wszakże wówczas nad pewnym ogólnym typem kości i wskutek tego musiałem przyjąć, że wszystkie części zwierzęcego szkieletu, zarówno pojedynczo jak i razem, można stwierdzić u wszystkich zwierząt, na tym bowiem założeniu opiera się od dawna już przyjęta anatomia porównawcza. I tu właśnie natknąłem się na ów dziwny przypadek, że różnicę pomiędzy małpą a człowiekiem chciano widzieć w tym, iż małpie przypisywano os intermaxillare, odmawiano jej natomiast człowiekowi. Ponieważ jednak kość ta odznacza się tym, że mieszczą się w niej górne siekacze, było rzeczą wprost niepojętą, w jaki sposób człowiek może posiadać siekacze, nie mając jednocześnie kości, w której się one znajdują. Z tego powodu zacząłem jej szukać i znalazłem ją z wielką łatwością, gdyż od przodu granicę tej kości oznaczają canales incisvi, rozchodzące się zaś na boki szwy wyraźnie wskazują na odrębność górnej kości szczękowej. Loder wspomina o tym spostrzeżeniu na str. 89 swej „Anatomii Podręcznej“ z 1788 r. i wiele sobie po tym odkryciu obiecywano. Wykonano rysunki, mające unaocznić owo twierdzenie, napisano do tego krótką rozprawkę, przetłumaczono ją na łacinę i doręczono Camperowi; praca ta była zaś tak przyzwoita zarówno w formie jak i w treści, że ów znakomity uczony przyjął ją z pewnym zdziwieniem, pochwalił robotę i trud, okazał się wielce przyjazny, lecz po dawnemu zapewniał jak przedtem, iż człowiek os maxillare nie posiada.

Należy wprawdzie przyznać, że skoro niedoświadczony uczeń odważa się sprzeciwiać swym mistrzom i nawet, co gorsza, ma zamiar ich przekonać — świadczy to o osobliwej nieznajomości spraw tego świata i młodzieńczej zarozumiałości. Stałe, długoletnie doświadczenia nauczyły mnie czegoś innego — mianowicie, że nieustannie powtarzane twierdzenia kostnieją w końcu w przeświadczenie, zmysł zaś obserwacji całkowicie się stępia. Zbawienną jednak rzeczą jest nie doświadczać tego przedwcześnie, inaczej bowiem młodzieńczy pęd ku swobodzie i prawdzie zostałby sparaliżowany zniechęceniem. Dziwnym wydawało się jedynie, iż nie tylko mistrzowie upierali się przy tym twierdzeniu, lecz i współpracownicy ich zbyt łatwo się za owym credo opowiadali.

Nie możemy jednak pominąć nazwiska Waitza, pewnego młodego i zdolnego rysownika; wyćwiczony w tego rodzaju pracach wykonał on zarówno szkice jak i dokładne rysunki, byliśmy bowiem zdecydowani drobne rozprawki, poruszające lub mające poruszyć pewne ważne zagadnienia z dziedziny anatomii, starannie, z miedziorytami, wydrukować. Na rycinach tych wyobrażona być miała w przejrzystym porządku owa kość niezgody, począwszy od najprostszych i. najsłabiej rozwiniętych kształtów, aż po najmocniejszy i najpełniejszy, przy czym pragnęliśmy również pokazać, jak, występując w końcu u najszlachetniejszego ze stworzeń, czyli u człowieka, z obawy, by zwierzęcej żarłoczności nie zdradzać, zmniejsza się ona wstydliwie i kryje.

Naprzód należy jednak wymienić te rysunki, które z owego okresu ocalały. Ponieważ mieliśmy zamiar przechodzić kolejno od form najprostszych do najbardziej złożonych, od słabszych do silniejszych, wybraliśmy na początek sarnę, u której kość ta występuje słabo, jest łukowato wygięta i pozbawiona zębów; potem przeszliśmy do wołu, gdzie kość jest już silniejsza, szersza i bardziej płaska. Wielbłąd wydawał się nam dziwny wskutek dwuznacznego niejako występowania u niego wspomnianej kości, koń miał już wyraźniej zaznaczone siekacze, kły natomiast małe. Wielkie i silne kły występują u świń, ogromne u Sus Babirussa, mimo to jednak wszędzie spotykamy kość śródszczękową, która broni swych praw. U lwa jest ona pełna i masywna, uzbrojona potężnie w sześć zębów, bardziej tępa u niedźwiedzia, u wilka natomiast bardziej wysunięta do przodu; mors wskutek pionowego układu linii pyska jest podobny do człowieka, u małp podobieństwo to występuje jeszcze silniej, choć niektóre ich gatunki cofają się znowu do drapieżników, w końcu dochodzimy do człowieka, u którego trudno wobec tylu uprzednio przytoczonych przykładów nie rozpoznać tej kości. Wszystkie kości, celem wyraźniejszego ich przedstawienia, wyrysowano przeważnie od góry, od dołu i z boku; rysunki te, starannie i wyraźnie wycieniowane i pod szkłem w ramki oprawione, stoją w jenajskim muzeum, dostępne każdemu, kto pragnie je oglądać. Wykonano także częściowo szkice tych, których w powyższym zbiorze brakowało, sprowadzono inne przedmioty badań, lecz śmierć młodego artysty, który tak gorliwie poświęcił się tej sprawie, oraz inne jeszcze wypadki przeszkodziły ostatecznemu dokonaniu pracy; zresztą wobec ciągłych sprzeciwów straciliśmy już także ochotę do ciągłego i daremnego rzucania grochem o ścianę.