Astronomia

Tułacze międzyplanterani

Komety nadbiegają ku Słońcu ze wszystkich kierunków przestrzeni. Żaden z nich nie jest uprzywilejowany. Wyłaniają się dla obserwatorów ziemskich (z wyjątkiem komet periodycznych) nagle. Streszczając opis wszystkich zjawisk, musimy przyznać, że wprowadzają one pewne ożywienie do uporządkowanego już układu słonecznego.

Na zakończenie należałoby jeszcze wspomnieć o możliwości spotkania Się komety z Ziemią i o ewentualnych ujemnych skutkach, jakie by stąd dla nas mogły wyniknąć. Niewątpliwie, możliwość takiego spotkania istnieje i jest zupełnie realna. Wprawdzie Ziemia nasza ma wytyczony tor, lecz pas przestrzeni nie jest „wydzielony“ do jej użytku na prawach wyłączności. Przeto nieuniknioną jest rzeczą, by od czasu do czasu któraś z wielu tysięcy komet skrzyżowała swą drogę z orbitą Ziemi lub też przecięła „sfere aktywności Ziemi“. W sferze tej otaczające; dokoła nasz glob w promieniu miliona kilometrów przyciąganie bliskiej Ziemi przeważa nad przyciąganiem dalekiego Słońca. Tutaj ciała takie, jak meteory i komety nie mogą już chadzać całkiem bezkarnie i nie liczyć się z obecnością naszej planety.

Wyobraźmy sobie takie spotkanie. Po ziemskim niebie biegnie szybko jasna kometa. Astronomowie obliczają, że minie ona w pewnym momencie pobliże Ziemi wkroczy we wnętrze orbity Księżyca. Następuje pewna konsternacja i niepokój Wszak masywne jądro komety pędzącej z prędkością paru dziesiątek km/sek. zawiera także spore głazy o masie wielu tysięcy ton, wyposażone w olbrzymią energię kinetyczną. Pewna okolica globu w promieniu paruset kilometrów może być zaatakowana i zniszczona. Lecz tu prawdopodobieństwo takiej katastrofy znów zmniejsza się, gdyż 3/4 powierzchni globu pokrywają oceany, a z pozostałej ćwiartki tylko bardzo znikomą część zajmują zaludnione miasta. Lecz mimo wszystko fakt taki może nastąpić i niewątpliwie już nieraz się zdarzył.

Przytoczymy tu opis takiego zdarzenia. Wczesnym rankiem dnia 30 czerwca 1908 reku przy bezchmurnym niebie pojawiła się nagle wielka jasność nad północną częścią Syberii nad obszarem rzeki Jenisjej. Słup ognia zstępującego z nieba, wysokości 20 km, zaobserwowano w promieniu 400 km. Po upływie pewnego niedługiego czasu detonacje podobne do potężnego grzmotu dały się słyszeć w promieniu 700 km. Barogrąfy i sejsmografy całej niemal Ziemi zarejestrowały następnie przejście stopniowo się rozprzestrzeniającego wstrząsu atmosferycznego oraz serii drgań skorupy ziemskiej. Bloki skalne o masie 40 000 ton „wylądowały“ w terenie, żłobiąc „leje kosmiczne“. Las na obszarze 3 000 km2 został obalony huraganowym podmuchem, korony zaś drzew dosłownie ścięte w promieniu 69 km. Otaczająca tundra nie była zamieszkała przez ludzi, jednak 1 000 reniferów straciło życie i 80 milionów drzew zostało zniszczonych. Astronomowie europejscy tej nocy, która była pogodna, zauważyli na niebie wspaniałe srebrne obłoki świecące, które zmusiły ich do przerwania pracy obserwacyjnej i nałożenia przykryw na astrografy, którymi fotografowano niebo. Nad Morzem Czarnym te same obłoki pozwoliły czytać o północy, mimo że był wtedy nów Księżyca. Był to warkocz małej komety, z której jądra „wyrwały się“ owe głazy, wyzwalając w miejscu spadku energię kinetyczną tysiąca trylionów ergów.

W zamierzchłej przeszłości być może w ten sam sposób powstał w Arizonie w pobliżu Canion Diablo krater kosmiczny o średnicy 1,8 km kryjący 50-metrowej wielkości bryłę żelaza o masie 400 000 ton. Podobne pochodzenie ma prawdopodobnie 8-kilometrowy krater na zachodnim wybrzeżu Afryki, wypełniony zaskórną wodą, figurujący na mapach pod nazwą jeziora Bosumtwi. Przez analogię można przypuszczać, że ten „grób meteorytu“ zawiera bryłę o średnicy 200 m, o masie 25 miliardów ton. Kraterów takich rozsianych w różnych okolicach Ziemi można by doliczyć się kilkanaście.