Kultura i sztuka

Teatr chiński

Aktorzy są korporacją prawie wyłącznie męską, trupy aktorek są nieliczne, jak również mieszane, męsko-żeńskie. Nie mają one tego znaczenia co klasyczny teatr męski. Tylko w kinie kobieta uzyskała pełne równouprawnienie. Nie mówiłem o reżyserii, nie występuje ona nigdy na pierwszy plan wobec solistowskiego nastawienia całego teatru chińskiego. Dzięki temu podkreśleniu roli wielkich aktorów są oni najbardziej popularnymi ludźmi w całych Chinach, ustępując w tym względzie jedynie paru najwybitniejszym politykom. Wielkim aktorem zachwyca się zarówno kulis, jak i najwytworniejszy esteta. Zrozumienie dla teatru jest w Chinach olbrzymie, ale aż do ostatnich czasów pogarda dla korporacji aktorskiej była bardzo wielka. Za cesarstwa aktorzy stanowili jakby kastę zamkniętą i wyklętą: nie wolno było ich dzieciom i wnukom stawać do egzaminów mandaryńskich, dostępnych dla ostatniego świniopasa, który, pędząc swoje stado z książką w ręku, mógł się do nich przygotowywać. Na to upośledzone stanowisko aktorów wpływała zapewne dwuznacznie erotyczna atmosfera, otaczająca teatr chiński, która w końcu odepchnęła ze sceny śpiewaczkę chińską. To społeczne odosobnienie aktorów sprawiło, że ich kunszt stał się przeważnie dziedziczny. Nawet i teraz aktora kształci się od dziecka, ucząc go na pamięć libretta na równi z tańcem, szermierką i akrobacją.

Obok aktorów profesjonalnych istnieją tysiące trup amatorskich, rekrutujących się ze wszystkich, nawet najwyższych sfer społecznych. Stryjeczny brat niedawno zdetronizowanego cesarza mandżurskiego, a niegdyś cesarza chińskiego, za swoich dobrych czasów miał własny teatr. Republika powołała go na katedrę teatrologii w jednym ze swoich uniwersytetów.

Trupy amatorskie to przede wszystkim najrozmaitsze pobożne bractwa cechowe, ćwiczące się podczas pielgrzymek w tańcach i pantominach. Każda większa wioska posiada estradę dla trup wędrownych. Sfery uniwersyteckie, zarówno studenci jak i profesorowie, biorą żywy udział w życiu teatralnym. Teatr należy do najulubieńszych zabaw dziecięcych. A dawniej, kiedy kobiety prowadziły życie bardziej zamknięte, do wielkich patriarchalnych domostw zapraszano trupy aktorów, a jeszcze dawniej śpiewaczek. W ogóle teatralizacja całego życia chińskiego sięga bardzo daleko. Wynika to z etykietalnego, konwencjonalnego nastawienia całego społeczeństwa chińskiego. Wesele, a zwłaszcza pogrzeb, to wielkie przedstawienie, gdzie zresztą można operować nieograniczoną ilością statystów.

Próby spopularyzowania teatru zachodniego, choć niezmiernie ciekawe, na razie nie mają wielkiego znaczenia, nie teatr bowiem zachodni fascynuje Chińczyków, ale kino. Teatr europejski, nawet najnowocześniejszy, zbyt jeszcze jest obciążony naszą tradycją, żeby być strawnym dla Chińczyka. Pomimo prawdziwego, ale czysto literackiego zainteresowania się Szekspirem w Japonii, Daleki Wschód stanowczo woli kino od teatru zachodniego. Kino, sztuka, gdzie właściwym nerwem jest nowoczesna technika, wolna od wszelkiej tradycji, bardziej przemawia do tej części chińskich widzów, których pociąga nowoczesność. Poważniejsze są próby amatorów przeszczepienia realistycznego teatru zachodniego do nowoczesnej tematyki chińskiej, zwłaszcza rewolucyjnej. Ale ten teatr zdobył sobie szczerych zwolenników jedynie w ciasnym kręgu intelektualistów, dla których zrozumiała jest zarówno nowoczesna technika jak i modernistyczny styl przedstawienia.

Jakie może mieć znaczenie dla Zachodu teatr chiński? Wystawianie sztuk chińskich, wyreżyserowanych i dekorowanych po europejsku, choćby się chciało z pracowitą erudycją przeszczepić chińską couleur locale, nie będzie miało większego znaczenia, jak dawanie w music-hallu numeru przedstawiającego scenę starożytnego Egiptu. I nie tyle obcość języka staje na przeszkodzie przenikaniu teatru chińskiego, ale specyficzne jego właściwości, powyżej omówione. Ale nade wszystko zabraknie w takim przeniesionym do Europy przedstawieniu chińskiej publiczności.

Bo symbioza sceny z widownią stanowi istotę przedstawienia. Żeby to zrozumieć, trzeba by się tłoczyć na niewygodnych ławeczkach w brzydkiej hali teatru chińskiego, nauczyć się nie słyszeć rozmów sąsiadów, cierpliwie znosić nagabywania roznosicieli herbaty, podziwiać zręczność bileterów, przerzucających z jednego końca w drugi gorące ręczniki, przeznaczone do obcierania spoconych twarzy widzów. Trzeba umieć znieść oszałamiające dudnienie bębna, zamknąć oczy na wiele rzeczy, skupiając uwagę na samej grze, śpiewie i muzyce. Można powiedzieć, że wszystko, co się dzieje na widowni, jest zbędne, a nawet może przeszkadza. Zdaje się jednak, że jest przeciwnie, że panuje tu jakaś harmonia między sceną a widownią i że pewne efekty sceniczne są jedynie możliwe przy odpowiednim rezonansie albo przytłumieniu przez widownię. Cóż by było warte chińskie przedstawienie bez żywiołowych owacji zachwyconych widzów albo bez ich braw ironicznych? Otóż chemicznie czysto spreparowane przedstawienie chińskie w Europie byłoby martwe.

Wpływ teatru chińskiego może się zrealizować na innej drodze niż adaptacja: przez analizę laboratoryjną poszczególnych technik aktorskich, drogą nie naśladowania, ale transponowania ich w odpowiednie sytuacje. Ale to jest już inna historia.