Historia

Papiestwo i Polska na tle historii

Za życia Chrobrego zmieniło się ośmiu papieży i dwóch antypapieży i dopiero Jan XIX zatwierdził godność królewską tego najpotężniejszego władcy Europy ówczesnej. Chrobry był nie tylko dowódcą wielkiej miary ale i człowiekiem wielkiej idei zjednoczenia słowiańszczyzny. Po śmierci Mieszka I udał się do Rzymu, gdzie macocha jego Oda intryguje na rzecz swoich synów Mieszka i Lamberta. Chrobry uzyskał wówczas przychylność papieża Sylwestra II i cesarza Ottona, a w tych kołach wydajnie mu pomaga brat jego cioteczny Wojciech, siostrzeniec Dąbrówki, zakonnik, późniejszy święty. Wkrótce potem powstaje arcy biskupstwo Gnieźnieńskie i trzy biskupstwa, w Poznaniu, Wrocławiu i Kołobrzegu. Cała ta polska organizacja kościelna zależna jest jedynie od Rzymu, wbrew ustawicznym pretensjom arcybiskupów magdeburskich.

Pierwszy konflikt Polski z Kościołem zbiega się z momentem najwyższego nasilenia władzy papieskiej, w czasie gdy Henryk IV odbywał swą pielgrzymkę do Canossy. Grzegorz VII literalnie miażdży Bolesława Śmiałego.

Pochody krzyżowe miały słaby oddźwięk w naszym kraju i tylko mała grupka podążyła do Palestyny pod wodzą Jaxy z Miechowa. Przyłączyli się oni do III pochodu krzyżowego, prawdopodobnie pod wpływem niemieckim, gdyż na tronie krakowskim zasiadała wówczas siostra Fryderyka Rudobrodego.

W czasach „niewoli awiniońskiej“ papieży, stosunki ich z Polską są dość ożywione, ale niezbyt serdeczne.

Kamieniem probierczym stosunku papiestwa do interesów polskich jest ciągnąca się po dziś dzień, sprawa krzyżacko – niemiecka. Słaba, podzielona między Piastowiczów Polska nie doceniała znaczenia błędu Konrada Mazowieckiego, wypuszczającego krzyżakom grody północne „na lat 20 w dzierżawę“. Zrozumiał dopiero zagadnienie Przemysław, dziedziczący po Gryfitach Gdańskich Pomorze i przypłacił to śmiercią z ręki zbirów niemieckich. Testament jego podjął Łokietek, ale wskórał niewiele. Później wszystko zawiesił na kołku gospodarny, rozsądny, dbający o szarego człowieka Kazimierz Wielki. Zawarł on przede wszystkim kompromis z Karolem Luksemburczykiem, królem czeskim i cesarzem niemieckim, a poseł jego Bogorya ze Skotnik, biskup krakowski, zdziałał bardzo mało, pertraktując z francuskimi papieżami w Awinionie. Dopiero po Grunwaldzie sprawa krzyżacka dojrzała. W obronie zakonu stanął największy podstępny wróg Polski, szwagier Jagiełły, Zygmunt Luksemburczyk, wpierw król węgierski, a później również cesarz niemiecki. Za jego sprawą, przy wydatnej pomocy legatów papieskich, starano się, nie tylko na Zjeździe Wrocławskim, ale i na każdym kroku, zniszczyć owoce grunwaldzkiego zwycięstwa, przeciągnąć na swoją stronę Witolda, ofiarowując mu koronę Litwy, etc. Nie sposób tu wchodzić w szczegóły — można je znaleźć w kapitalnej książce „Polska Jagiellonów“, pióra prof. Ludwika Kolankowskiego, Rektora Uniwersytetu Toruńskiego.

Stosunejk Rzymu do najważniejszego dla Polski problemu ujarzmienia krzyżactwa, jest wrogi na całej linii. Jagiełło jakoś uniknął klątwy, którą wciąż mu grożono, trudno bowiem było rzucać ją na neofitę, a z drugiej strony wiadomo było, że ów rzutki i rozumny król polski, syn prawosławnej księżniczki ruskiej, był niewątpliwie przychylny obrządkowi greckiemu. Gra była zanadto niebezpieczna — cała Litwa poszłaby przecież za Jagiełłą. Nie uniknął interdyktu Kazimierz Jagiellończyk — Rzym uroczyście go wyklął po pokoju toruńskim w 1466 r., wyrażając w ten sposób swoją najwyższą dezaprobatę z powodu obalenia suwerenności Zakonu. Nie chodziło tu bynajmniej o jakieś sprawy religijne — klątwa rzucona była na króla polskiego z przyczyn natury wyłącznie politycznej — i stała się uderzeniem w próżnię… Kazimierz nic sobie z niej nie robił i doczekał się spokojnie chwili, gdy zdjęto ją bez rozgłosu.

Polska Jagiellonów była największym terytorialnie państwem Europy ówczesnej, toteż, chcąc nie chcąc, musiano się z nią liczyć. Zawsze jednak w poprzek jej drogi stawały antypolskie wpływy. Dwaj tylko Polacy byli rzeczywistymi kandydatami na tron papieski, co się im zresztą słusznie należało — Mikołaj Trąba i Stanisław Hozjusz. Rzecz prosta jednak, że intrygi nie dopuściły do wyboru Polaków.

Gdy w r. 1415 rozgorzała sprawa Jana Husa, spokojnego, ideowego reformatora, cieszącego się sympatią episkopatu polskiego — Rzym wezwał go na sobór w Konstanzy i wytoczył mu proces o herezję. Hus wygrał ten proces dzięki głosom biskupów polskich, nie długo jednak był na wolności. Gdy wyjechali biskupi polscy, wznowiono pośpiesznie proces i spalono Jana Husa na stosie. Cała sprawa rozpłynęła się w chaosie dwóch lat 1415— 1417, podczas których nie mogło się odbyć regularne konklawe.

Na przestrzeni panowań trzech pierwszych Jagiellonów, wichrzy, bruździ i grozi Zbigniew Oleśnicki, jeden z największych łotrów, jakich ziemia polska wydała. Był to wróg wewnętrzny, typowy ajent obcej potencji, niebezpieczny gracz polityczny, chytry i przebiegły. Największe nasilenie jego działalności przypada na lata 1424 — 1447, gdy klucze św. Piotra wyrywało sobie dwóch papieży i trzech antypapieży, od których jednocześnie Oleśnicki brał brewe na godność kardynalską. Było mu wszystko jedno, komu służy, byle mieć plecy i rzucać w swych rozgrywkach na szalę autorytet Kościoła. Oparł się na grupie możnowładców małopolskich i podkopywał władzę Jagiełły, osłabiał państwo i świadomie niszczył świetną ówczesną koniunkturę historyczną. Jest on winnym rozbicia unii polsko-czeskiej o którą zabiegała Praga, lecz zarówno papieże, jak i anty-papieże, w zapale prześladowania zbuntowanego teraz rzeczywiście Husytyzmu, kazali mu te starania utrącić.Zapisał się w dziejach haniebnym procesem o cudzołóstwo, wytoczonym królowej Sonce Holszańskiej, czwartej żonie Jagiełły, dowodząc, że król był za stary by mieć potomstwo — a wszystko to w zamiarze pozbawienia Władysława i Kazimierza praw do korony.