Kultura i sztuka

O języku literackim

Język literacki nie musi być ani martwy, ani archaiczny, ani sztuczny w tym znaczeniu co homerycki, a jednak będzie się ogromnie, różnił od potocznego. Przede wszystkim swą jednolitością. Mowa potoczna jest różnorodna, w każdej okolicy mówią inaczej. Gwary, narzecza, dialekty w zakresie tego samego języka bywają tak od siebie odległe, że utrudniają albo czynią niemożliwym porozumienie: zjawisko znane wśród dialektów włoskich, niemieckich. Literatura zaś dąży do stworzenia języka, który byłby powszechnie przyjęty i rozumiany. Grecy długo się opierali tej konieczności: używali kilku języków literackich, Safona i Alkajos pisali po eolsku, Herodot po jońsku, liryka często się uciekała do dialektu doryckiego, wreszcie Tucydydes, Platon, Ksenofon, wielcy tragicy, wielcy komediopisarze zapewnili przewagę mowie attyckiej i z niej w końcu wyłonił się „wspólny“ język literacki — koine. Jest to jednak kraj, który i dziś ma z językiem literackim podobne kłopoty: jedni trzymają się wiernie „katharewusy“ — czystego, czyli tradycyjnego języka, ogromnie podobnego do starożytnej greczyzny, ale bardzo odległego od potocznej mowy, drudzy właśnie mowy potocznej — dimotiki — prymat uznają i głoszą.

W pewnym momencie naród staje przed decyzją: który ze swoich narzeczy uczynić językiem literackim. Może o tym stanowić przewaga polityczna danego ośrodka, tak Rzym narzucił swą mowę literaturze łacińskiej, którą tworzyli ludzie ani nie urodzeni, ani nie wychowani w Rzymie. Może również o tym rozstrzygnąć wielka indywidualność twórcza: tak Dante stał się prawodawcą języka

literackiego Włoch. W jego dzieciństwie nawet się na to nie zanosiło, by mowa florencka miała zająć to naczelne stanowisko. W dokumentach odezwała się później od innych gwar włoskich, ale gdy ją obrał Dante, a za nim Petrarka i Boccaccio, sprawa była przesądzona i miasto bynajmniej nie największe ani nie najświetniejsze w tej epoce stało się kolebką języka literackiego.

Nasz język literacki nie ma ani tak świetnych, ani tak dawnych początków. Co więcej, sama jego struktura nie jest do dziś dostatecznie wyjaśniona. Przeważają w nim elementy wielkopolskie, wśród nich najważniejszy: brak-mazurzenia, mimo że było ono powszechne w okolicach, skąd pochodzą najstarsze zabytki. Niewątpliwie zadecydował o tym wpływ wielkopolskiego dworu książęcego. Dziwne jednak, że był tak trwały, skoro tak wcześnie mazurzący Kraków stał się stolicą. Może więc i wzór języka czeskiego, bardzo ważny w pierwszych wiekach naszego piśmiennictwa, przyczynił się do ustalenia tej fonetyki literackiej.

Barwa dźwiękowa nie była ta sama co dziś. Wytężamy słuch, ażeby ją pochwycić wśród zawiłości średniowiecznej ortografii, której wysiłki wzruszają, mnożąc jednocześnie wątpliwości. Samogłoski ścieśnione, nosówki najwięcej i najdłużej zaprzątają piszących, póki nowy ich kształt w wymowie warstw wyższych nie przybliża ich ostatecznie do dzisiejszego. Niewielkie to zresztą różnice. Można bez trudu zrozumieć każdy z najdawniej szych tekstów.

Niestety, nie ma co czytać z pierwszych sześciu wieków naszej historii. Jesteśmy w podobnym położeniu co Rzymianie, którzy przeżyli królów, zgnietli Etrusków, ustanowili republikę, podbili pół Italii, a dopiero zlatynizowany Grek dał im pierwszą książkę — tłumaczenie Odysei. I nasza literatura wyrosła na tłumaczeniach. To niemała ułomność, gdy naród nie zmierzy się z własnym tematem — hymnem, pieśnią bohaterską, historią — ale w tej pracy przekładów była jedna rzecz dobra: konieczność wydobycia z języka wszystkich sił, aby sprostać myślom i zwrotom tak wielkich dzieł, jak Psalmy, Hiob lub księgi prorocze. W gromadzie bezimiennych wyróżnia się własnym nazwiskiem ks. Andrzej z Jaszowic, tłumacz Biblii królowej Zofii z połowy XV wieku. Było to tęgie pióro. Prosto, jasno i gładko wiódł zdania, wierny tekstowi a niezależny wobec składni łacińskiej, z taką swobodą wymijający zawiłości Wulgaty, na jaką o tyle późniejszy Wujek nie zawsze umiał się zdobyć. Andrzej z Jaszowic, o którym nic nie wiemy, powinien być policzony w poczet ojców naszej literatury.