Kultura i sztuka

Kosmopolityzm w nauce i sztuce

Co stoi za tą filozofią? Czyja ręka kryje się za nią, kieruje tą nową postacią agresji imperializmu na cały świat? Ręką tą jest nacjonalizm amerykański, nacjonalizm burżuazji amerykańskiej, który przy pomocy Marshalla uprawia bezczelny dyktat polityczny i prowadzi agresję kosmopolityzmu w dziedzinie kultury, nauki i sztuki, usiłując podbić narody i zahamować ich wolę do walki. Trzeba zrozumieć całą ohydę, całe niebezpieczeństwo penetracji kosmopolityzmu, żeby móc ją w odpowiedni sposób zwalczać. Zwłaszcza że penetracja ta przeniknęła do pewnych grup drobnomieszczańskich. nawet do pewnych kół inteligencji, a nawet w Anglii zahaczyła o niektóre drobne koła klasy robotniczej.

Jest rzeczą niewątpliwą, że w wyniku drugiej wojny światowej i zawiedzionych nadziei po wojnie, walka klasowa w znacznej części świata zatacza coraz szersze kręgi. Ale w szeregu krajów pozostała sytuacja jak dotąd, bez zmian. Przyszło wyzwolenie od okupanta, które jednak nie dało żadnego wyzwolenia ani narodowego, ani społecznego. Przyszło bezrobocie, nędza, która jest gorsza jeszcze niż przed tą wojną. Francja, Wielka Brytania i Belgia straciły niepodległość na rzecz Stanów Zjednoczonych. Na tym tle, wśród pewnych warstw inteligentów-mieszczan mogło powstać zjawisko zmęczenia. Zaczęła się szerzyć filozofia tzw. egzystencjalizmu, filozofia biologicznego stosunku do życia, filozofia, która sprowadza się do podsuwania człowiekowi myśli, że przecież świat w ciągu wieków w istocie rzeczy nie zmienia się, a zmienia się tylko jego forma, że człowiek był i pozostanie podły, nawet wówczas gdy się poświęca. Sartre i jemu podobni w swoich powieściach i dramatach pokazali, że nawet ludzie ruchu oporu, którzy szli na śmierć, w istocie postępowali tak tylko dlatego, że nie mieli innego wyjścia, lecz nawet przed śmiercią upadlali się, bo jakoby każda śmierć jest tylko aktem bezsiły człowieka. Co więc pozostaje człowiekowi? Jaki jest sens istnienia? Ten sens jest tylko jeden — „Fakt, że żyję“. Żadnej innej racji istnienia nie ma. Fakt biologicznego istnienia, biologicznego wykorzystywania życia, wszystko jedno w jaki sposób. To była filozofia, która zaczęła się szerzyć w kołach drobnomieszczańskich, które nie widzą perspektyw rozwojowych, które orientują się, że plan Marshalla dusi ich własny przemysł, ale z drugiej strony boją się socjalistycznej rewolucji.

Dziś amerykańskie dzienniki jawnie już głoszą, że Ameryka jest narodem wybranym, że świat steruje do nowej pa-namerykańskiej kultury, do nowego panamerykańskiego państwa, że małe narody muszą wyrzec się swojej niepodległości, ponieważ tylko Stany Zjednoczone są powołane co rządzenia światem.

Trzeba sobie w tych warunkach wyraźnie powiedzieć, że gdyby kosmopolityzm przejawił się tylko w tej formie, to może byłby łatwy do zdemaskowania i do odrzucenia. Ale on przejawia się w różnych postaciach. Pierwszym przejawem kosmopolityzmu natury politycznej to szerzenie defetyzmu narodowego. Właśnie dlatego. że socjalizm wyzwala naród jako nową kategorię historyczną, że wyzwala nowe, niespożyte siły ludowe, pierwsze uderzenie kosmopolityzmu musiało pójść po drodze szerzenia defetyzmu narodowego, niewiary i pogardy dla własnej kultury. Opiera się on na twierdzeniu, jakoby wiek XX, wiek wymiany gospodarczej, musiał zmieść z powierzchni ziemi małe narody na rzecz wielkich. Jest to oczywisty fałsz historyczny. Bo chociaż naród w swej nowoczesnej postaci kształtował się istotnie w warunkach wczesnokapitalistycznych. to jednak właśnie nie kto inny jak Karol Marks wykrył dynamikę i perspektywy rozwoju w socjalistycznej przyszłości każdego narodu. Szerzenie się panimperializmu amerykańskiego i defetyzmu narodowego stanowi próbę zatamowania dynamicznej siły rozwoju każdego narodu. W związku z tym obserwujemy szereg konsekwentnych posunięć zarówno w sferze gospodarczej i politycznej jak i kulturalnej.

Zajmę się teraz z kolei tym ostatnim zagadnieniem, tym trudniejszym że musimy sobie zdać sprawę, że większość twórców w dziedzinie sztuki a nawet większość uczonych w warunkach świata kapitalistycznego była z tym światem związana zarówno postawą psychiczną jak naciskiem określonych poglądów. Byłoby przesadą twierdzić, że ten świat był entuzjastycznie nastawiony do kapitalizmu. Świat intelektualistów w większości wypadków pogardzał kapitalizmem. Czuł do niego niechęć, lecz nie widział innego świata. Bał się, że ten nowy świat nie będzie jego światem, bał się, że droga socjalizmu nie będzie jego drogą, ale jednocześnie coraz bardziej rozumiał bezsens starego świata Pod naciskiem klasowej walki świata pracy zaczynają się szerzyć prądy kulturalne, które są wyrazem swoistego rodzaju protestu przeciwko dotychczasowej gloryfikacji mieszczańskiego świata. Umysły postępowe zaczynają szukać dróg do wyzwolenia się z tego świata na drogach „bezpiecznej rewolucji“, tj. na drogach poszukiwań formalnych. Zaczęła się seria najróżniejszych prądów kulturalnych, które plastycznie obrazowały procesy upadku starego świata, łamiąc jego dotychczasowe pojęcia. Był to wyraz swoistego protestu, ale pozbawionego ideologicznego widzenia nowego świata. To był protest zbuntowanego człowieka, ale człowieka, który jeszcze nie wiedział, o co walczy. Protest ten jednak w wypadku niewy-ciągmecia konsekwencji ideologicznych zawierał w sobie dwa poważne niebezpieczeństwa. nawet wtedy, gdy mamy do czynienia nie tylko z protestem, ale ze świadomym obrazowaniem świata upadku.