Różne

Co to jest pamięć?

Przed wojną Jaensch opisał specjalny typ „ejdetyka“, który potrafi bez trudu zrobić to, co mnie się nie udaje. Czy takich ejdetyków jest wielu i co to są za ludzie? I czy człowiek zwykły, nie-ejdetyk nigdy nie może tworzyć obrazów ejdetycznych? Oto pytania, które choć trudne i bardzo zdradliwe, mogą być tematem poszukiwań i zaprzątały umysły psychologów przed wojną także i w Polsce.

Ale a propos wojny. Okazuje się, że ona, która tyle wywołała najróżnorodniejszych skutków, nie pozostała również bez wpływu na ejdetyzm swoich ofiar.

Przypominam sobie, jak nie tak dawno słuchaliśmy na uniwersytecie, w ramach seminaryjnej dyskusji, zeznań jednego z uczestników, który wojnie „zawdzięcza“ to, iż nie będąc z natury ejdetykiem, przeżywał obrazy ejdetyczne. Oto, gdy o godzinie drugiej w nocy, po bardzo dużym wysiłku, przerywał na chwilę pracę w fabryce niemieckiej, do której został Wywieziony i rzucił okiem na worek zasłaniający okno, to „widział“ na tym worku z niezwykłą wyrazistością i plastyką Krakowskie Przedmieście łącznie z kolumną Zygmunta i przechodniami idącymi ulicą. Obraz był tak żywy, iż wydawało mu się, że trzeba tylko zrobić parę kroków aby samemu znaleźć się wśród przechodniów. Krakowskie Przedmieście było nie jedynie wyobrażone, ale dosłownie widziane. Był to niewątpliwie obraz ejdetyczny w swej najwyższej doskonałości.

Oczywiście kwestia, w jakich warunkach wyobrażenia człowieka mogą nabrać największej żywości, a dalej — w jakim stopniu zależy to od różnic konstytucji poszczególnych jednostek, jest problemem ciekawym, może nawet pasjonującym. Ale łatwo zrozumieć, że jest to zagadnienie niezwykle trudne i w pewnym sensie niebezpieczne, łatwo gubiące swój ścisły naukowy charakter, na którym psychologii przecież tak bardzo zależy. Bo przecież w jaki sposób upewnić się, czy obraz przypomnieniowy, który wystąpił w tej chwili w pamięci mego bliźniego, jest istotnie bardzo żywy, a nawet ejdetyczny. Muszę polegać z dobrą wiarą na tym, co mi mój bliźni opowiada. Ale jak łatwo tu o niedokładność, jak łatwo o sugestię! Istnieje teza, że każdy człowiek przechodzi w pewnym okresie przez ejdetyczną fazę, tak, że w pewnym momencie rozwoju stwierdzić można obrazy ejdetyczne u wszystkich dzieci. Ale są sceptycy, a niedawno zmarły profesor Witwicki zaprzeczał w ogóle istnieniu wyobrażeń ejdetycznych, twierdząc, że wiara w ich istnienie jest jedynie wynikiem nieostrożnej sugestii badającego eksperymentatora. Istnieje dalej ciekawy pogląd, że skłonności ejdetyczne w wyższym stopniu posiadają nie ci, u których można by się ich spodziewać, a mianowicie malarze. Natomiast częstsze są one u dzieci umysłowo niżej stojących. Ale porozumienie się z dziećmi upośledzonymi jest dość trudne. Natrafiamy tu więc, jak widzimy, na zagadnienia bardzo ciekawe, lecz niewdzięczne z punktu widzenia ich naukowej sprawdzalności.

Nauce nie brak jednak — gdy idzie o pamięć  — ważnych i ciekawych zagadnień, które dostępne są ścisłym badaniom. Ażeby przyjrzeć się im w pewnym porządku, musimy najprzód zrobić jedno rozróżnienie. W ramach procesów pamięciowych możemy schematycznie wyróżnić trzy stadia:

1) stadium zapamiętywania, względnie uczenia się,

2) stadium przechowywania w pamięci,

3) stadium przypominania (reprodukcji).

Stadium pierwsze poddane zostało w ostatnich czasach niezwykle licznym badaniom, których ofiarami były przeważnie zwierzęta. Dokonało się przy tym pewne przesunięcia punktu ciężkości zainteresowań badaczy, połączone ze zmianą poglądu na znaczenie i wartość pamięci. Czujemy to dziś dobrze, że pamięć posiada olbrzymią biologiczną doniosłość w walce o byt. Jakie jest jej zadanie?

Ludzie i zwierzęta mozolą się nad wyszukaniem najwłaściwszego sposobu przezwyciężenia trudności, jakie nasuwają różne sytuacje życiowe. Idzie teraz o to, ażeby ta zdobycz, ten wysiłek nie poszedł na marne, lecz mógł być już bez ponownego mozołu zastosowany, gdy wróci sytuacja podobna To jest właśnie” życiowa funkcja pamięci. Ona to sprawia, że człowiek, czy zwierzę, mogą czegoś nauczyć się definitywnie, zdobywając nowe środki przystosowania się do rzeczywistości. Należy przy tym pozbyć się naiwnego poglądu, jakoby uczenie się życiowe, biologiczne, wymagało koniecznie świadomej intencji uczenia się. To ostatnie tyczy się raczej uczenia się sztucznego, szkolnego, „akademickiego“. Szczur, który potrafi w sposób zadziwiający nauczyć się trafiać do przedziału z pożywieniem, ukrytego w zawiłym labiryncie, nie ma przecież intencji uczenia się. On tylko każdorazowo usiłuje jaknajśpieszniej osiągnąć cel biologiczny, a mianowicie: zaspokojenie głodu. Zapamiętanie drogi, po szeregu prób, dokonuje się „ubocznie“, niejako na marginesie wysiłku zwierzęcia. Pamięć działa tu więc celowo sama, nie wymagając specjalnych starań ze strony uczącego się.