Różne

Co to jest pamięć?

„Jest to stara historia, a przecież wiecznie nowa“’ — te słowa Heinego przychodzą na myśl, gdy próbujemy zrozumieć działanie pamięci. Bo oto proszę pomyśleć: przed dwudziestu laty znalazłem się na statku, który żeglował po morzu Śródziemnym. Wśród pasażerów była kobieta o niezwykłej urodzie. Podczas posiłków w jadalni statku wszyscy mężczyźni patrzyli w jej stronę (i ja także). Nie miałem możności nigdy zbliżyć się do niej i rozmawiać z nią. Nie wiem, co się z nią dzieje w tej chwili i czy w ogóle jeszcze żyje. Mimo to jednak, mimo upływu tylu. lat, pozostało we mnie po niej „wspomnienie“. Oto w tej chwili, gdy piszę te słowa, zamykam na. moment oczy i „widzę“ na oka mgnienie przed sobą, w nieokreślonej odległością ową przepiękną twarz. Być może, że w tej samej chwili któryś z byłych pasażerów okrętu robi to samo. Przypominanie — to rzecz taka zwykła. A przecież, jak to się dzieje, że obraz owej twarzy przetrwał w jakiś utajony sposób dwadzieścia lat i teraz, na moje żądanie, zjawia się na nowo? Co się z nim działo w międzyczasie? Potoczna odpowiedź, że przechowała go moja „pamięć“, nie na wiele się przyda. Bo przecież „pamięć“ to właściwie puste słowo, które niczego nie tłumaczy. Nie będzie też realnego zysku, gdy powiem, że obraz trwał w mojej duszy. Takie wyjaśnienie było dobre dla tych czasów, kiedy ludzie wierzyli w istnienie jakiejś psychicznej substancji, która gości w ciele, ale jest od niego czymś zupełnie różnym. Inaczej jednak dziś, gdy tylu ludzi skłania się ku materializmowi. A więc obraz ten przechowany został chyba przez mózg. Ale powiedzenie to, wzięte dosłownie, jest nonsensem. Przecież w mózgu, wspomnienie, jako obraz, ani przez chwilę nie mogło sió znajdować. Krając mózg, znajdujemy tam komórki i naczynia krwionośne, ale nie obrazy wspomnieniowe. W mózgu mógł zostać chyba tylko jakiś materialny ślad, niepodobny do przeżycia, które utrwala. Za wzorem Semona, ślad taki zwykliśmy nazywać engramem.

Samo przechowywanie śladów wydarzeń przez przedmioty fizyczne nie wydaje się czymś nie do pomyślenia Oto biorę kartkę papieru i składam ją w czworo. Następnie rozprostowuję ją z powrotem i kładę rozprostowaną na biurku. Za chwilę do pokoju wpada przez okno wiatr i strąca ów papier na ziemię. Podnoszę go i widzę, iż spadając złożył się sam z powrotem we czworo. Zapamiętał poniekąd to, co się z nim działo i przy odpowiedniej podniecie, powtarza epizod swojej przeszłości. Jeżeli więc papier może utrawalić w sobie jakiś ślad i później ślad ten zaktualizować, to czemuż nie mógłby , zrobić tego mój mózg, który przecież jest maszyną bardziej wyposażoną we wszelkiego rodzaju możliwości, aniżeli zwykła kartka papieru. Ktoś bardziej ciekawy i dokładny zapyta: ale co to za ślad? Co o tym mówi dzisiejsza nauka? Jeżeli czytelnik będzie na tyle cierpliwy, że zechce ten artykuł doczytać do końca, to będzie pewna wzmianka także i na ten temat. Trzeba jednak powiedzieć otwarcie, że nauka ma tu tylko do dyspozycji pewne ogólnikowe przypuszczenia, których uwiarogodnić jeszcze nie potrafi.

Przyjmijmy jednak, że ter ślad wygląda tak czy inaczej: jakieś zbliżenie włókien nerwowych, jakaś utarta droga nerwowa, jakiś elektryczny prąd. Załóżmy co chcemy w tym rodzaju, a nie rozwiąże to nam zagadki wspomnień. Bo zaraz nasunie się pytanie najtrudniejsze: w jaki sposób ów elektryczny prąd „przetworzy się“ w obraz, dajmy na to, owej pięknej twarzy. To jest właśnie, owa tajemnica, która niepokoi i zadziwia osoby wnikliwe, zaczynające zastanawiać się nad pamięcią. I dobrze to świadczy o czytelnikach „Problemów“, że za pośrednictwem redakcji stukają do
bram wiedzy o odpowiedź. Bo właśnie zaczynając wgłębiać się w mechanizm pamięci, natrafiają na pytanie, na które nauka nie znalazła jeszcze odpowiedzi: jak to się dzieje, że takie czy inne przeżycie może zostawić materialny ślad, który, sam przeżyciem nie będąc, może wskrzesić je później. „Jest to stara historia, a przecież wiecznie nowa“.

A więc co robi psychologia w zakresie zjawisk pamięci, jeżeli na tamto pytanie nie jest w stanie dać odpowiedzi i nie potrafi obiecać, że znajdzie ją w niedługim czasie? Czy wobec tego zagadnienia pamięci leżą zupełnie odłogiem? I czy można powiedzieć o nich w ogóle coś ciekawego, dopóki nie rozwiąże się owej, jak by się zdawało,kardynalnej zagadki tworzenia engramów i ich przetwarzania się z powrotem w zjawiska świadome?

Otóż trzeba stwierdzić od razu, iż w psychologii nie ma na tym odcinku jakiegoś zastoju. Nauka o zjawiskach pamięci postępuje ciągle naprzód. Tyle jest jeszcze rzeczy, które nie zostały należycie uporządkowane, opisane i wyjaśnione, a co — na szczęście — maże być zrobione bez rozwiązania tamtej, ostatecznej zagadki.

Oto proszę mi wybaczyć, że wrócę jeszcze raz do przytoczonego przykładu. Mówiłem, iż zamknąwszy oczy widzę „oczami duszy“ obraz owej .twarzy. Czy naprawdę widzę? Gdy ktoś tak ostro postawi pytanie, muszę przyznać isdę, że to widzenie nie jest tak wyraźne, jak widzenie rzeczywistych przedmiotów. Nawet, gdy dokonuję największego wysiłku, nie potrafię owej pięknej głowy ulokować wyraźnie na ścia-hie, którą mam przed sobą, tak, by stamtąd patrzyła na mnie jak żywy przedmiot. Dlaczego nie? I czy potrafiłby to ktoś inny?